Rozważywszy doniosłość społecznej modlitwy Iiturgicznej i jej wartości wychowawcze, przejdziemy teraz do modlitwy bardziej indywidualnej, którą nazywamy też modlitwą wewnętrzną albo myślną, albo po prostu rozmyślaniem. I modlitwa liturgiczna, gdy jest dobrze uprawiana, jest wewnętrzna, ale odbywa się ona zawsze w pewnych warunkach zewnętrznych, od których jest ściśle uzależniona. Tego w modlitwie myślnej nie ma i dlatego nazywamy ją modlitwą wewnętrzną. Mniej szczęśliwa jest nasza polska nazwa "rozmyślanie'`, którą tłumaczymy łacińskie meditatio, może ona bowiem wywołać mniemanie, że cała modlitwa myślna sprowadza się do samego myślenia, czyli do samej tylko czynności rozumu. Niewątpliwie, że u początkujących ten czynnik myślenia zajmuje sporo miejsca, tak iż ich modlitwa wewnętrzna jest przede wszystkim rozmyślaniem, ale z postępem życia duchowego staje się nim ona coraz mniej, toteż coraz mniej na to miano zasługuje. Z terminem rozmyślania związane są znane uprzedzenia do wyższych form modlitwy myślnej, w których jest coraz mniej dyskursywnego rozważania, a coraz więcej afektów woli, a szczególniej coraz więcej miłości.
Po tym wyjaśnieniu nie będziemy się wahać, aby używać nadal nazwy rozmyślanie dla oznaczenia modlitwy myślnej początkujących; jest ona zbyt zadomowiona w naszym języku, aby można było ją usuwać, i dobrze wyjaśniona nie powinna dawać powodu do nieporozumień.
Modlitwa myślna jest promieniowaniem modlitwy liturgicznej. Kto się do tej ostatniej przywiąże i nauczy się z niej czerpać podniety do życia duchowego, ten nieraz poczuje potrzebę, aby pójść za wezwaniem Zbawiciela i wszedłszy do swej izdebki, a zawarłszy drzwi od niej, w skrytości rozważać sobie przed majestatem Boga Ojca wielkie prawdy zbawienia. Niejednemu, który nie ma możności wiele uczęszczać na nabożeństwa liturgiczne, będzie ona musiała je zastąpić i stać się podstawą życia duchowego. Dla wszystkich będzie najpotężniejszym środkiem do jego pogłębienia, ożywienia i podnoszenia na coraz wyższy poziom. Słowa Jeremiasza, iż spustoszeniem spustoszona jest wszystka ziemia, gdyż nie masz, kto by rozważał w sercu (12, 11), nigdy nie przestaną być prawdziwe. Biada społeczeństwu, w którym nie ma liczniejszego zastępu dusz, mających stały zwyczaj rozważać w swym sercu to, co Bóg nam objawił o sobie i o nas. Na drodze do doskonałości i do zbawienia jest to najpotężniejszy środek, toteż nic dziwnego, że św. Teresa obiecywała zbawienie każdemu, kto by co dzień poświęcał choć kwadrans modlitwie myślnej.
Otóż modlitwa myślna, podobnie jak każda czynność ludzka, ma swe prawa rozwoju i od ich poznania i umiejętnego zastosowania zależeć będzie, czy się ją lepiej czy gorzej odprawi, czy się w niej będzie postępować naprzód, czy też nie. Stąd istnieje tyle metod rozmyślania, szczególnie odkąd w XVI wieku św. Ignacy, św. Teresa i św. Franciszek Salezy wysunęli je na czoło życia duchowego i opracowali jego zasady. Różnice między nimi są jednak tylko drugorzędne, wszystkie bowiem opierają się na podstawowych danych naszej psychiki i z niej wysnuwają swe reguły, ucząc nas, jak mamy kolejno zaprzęgać poszczególne władze naszej duszy do systematycznego udziału w modlitwie. Już w rozdziale VII niniejszego studium, zajmując się analizą psychicznych władz człowieka i ich udziałem w modlitwie, przygotowaliśmy te wiadomości, które nam teraz posłużą do wprowadzenia osób początkujących na drodze życia duchowego do umiejętności odprawiania medytacji. Jest to naprawdę umiejętność praktyczna, czyli sztuka, i kto się systematycznie do niej przyłoży, wiele korzyści z tego odniesie.
Do modlitwy myślnej, tak zresztą jak do ustnej, trzeba się zawsze przygotować jako do ważnej czynności, której byle jak robić nie należy, w myśl słów Eklezjastyka: Przed modlitwą przygotuj duszę twoją, a nie bądź jako człowiek, który kusi Boga (Syr 18, 23). Osoby prowadzące bardzo regularny tryb życia, nieraz już wieczorem przygotowują sobie króciutko temat jutrzejszego rozmyślania rannego i z nim na myśli starają się zasnąć i obudzić. Dobrze jest choć krótko coś podobnego praktykować. Na drugi dzień, rozpoczynając rozmyślanie, wypadnie zawsze stanąć w obecności Bożej i odmówiwszy króciutko modlitwę, najlepiej "Ojcze nasz", "Zdrowaś Maryjo" i westchnienie do Ducha Świętego, postawić sobie przed myślą temat zamierzonego rozmyślania. O ile się go już zawczasu przygotowało, to konieczny tu będzie wysiłek pamięci, aby go sobie dość szczegółowo uprzytomnić; w przeciwnym razie najlepiej będzie otworzyć książkę i przeczytać sobie w niej odpowiedni ustęp.
Jaka to ma być książka? Czy posługiwać się wprost Ewangelią lub listami św. Pawła, jak chcą niektórzy? Początkującym trudno to radzić; lepiej ich skierować do jakiegoś podręcznika do rozmyślań, których jest taki wielki wybór, bo w nim znajdą bardziej systematycznie opracowane to, co im jest dla rozmyślania potrzebne.
Jasnym jest, że główną osnową naszych rozmyślań winna być postać Zbawiciela, Jego życie i Jego nauka, jednym słowem - Ewangelia. Toteż najlepszym podręcznikiem do rozmyślań będzie ten, w którym w krótkich rozdziałach podane będą, jako strawa dla naszej modlitwy, poszczególne fragmenty Ewangelii, tak aby z czasem objąć jej całość. W ten sposób ten, kto regularnie uprawia rozmyślanie, będzie miał sposobność przejść dokładnie w formie modlitwy całe życie Zbawiciela i przeżuć je niejako w swym sercu. Ostrzec go jednak wypadnie przed podręcznikami, w których rozmyślania byłyby za długie i za wiele zajęłyby czasu, a tym bardziej przed takimi, które są zbyt spekulatywne i bardziej się nadają do czytania duchowego niż na podręcznik do rozmyślania. I czytanie duchowe ważną odgrywa w naszym życiu rolę, ale modlitwy myślnej nie zastąpi i w literaturze religijnej na każdą z tych potrzeb duszy mamy inne dzieła, dostosowane do odrębnego ich charakteru.