"Prędzej zostanę wdową niż rozwódką po ministrze Rzeszy" odgrażała się Brigitte Frank swojemu mężowi, Hansowi Frankowi, wiernemu poplecznikowi Hitlera, generalnemu gubernatorowi Polski.Chociaż zdawała sobie sprawę z przestępstw swojego męża, który stracony został w Norymberdze, w 1946 roku, to w żadnym wypadku nie chciała zrezygnować ze statusu żony prominenta, "damy z wyższych sfer". Na podstawie listów, dokumentów, pamiętników, terminarzy ojca, stenogramów matki, osobistych wspomnień Niklas Frank opowiada o zagmatwanym życiu własnej matki. „Brigitte popatrzyła z przerażeniem na męża, miotającego się w stosie kosztownych futer. A wtedy on krzyknął: - I oszczędź sobie tego płaczu na zamówienie! – W tym momencie zaczęła podejrzewać, jako że na określenie jej łez Hans użył tego samego sformułowania, co ten obrzydliwy poborca podatkowy – że może jej własny mąż jest donosicielem. Dotychczas nie traktowała partii nazistowskiej poważnie; mówiła o niej „to błazeństwo Hitlera”, czym sprawiała Hansowi przykrość. Dziś jednak za tym, że puściły mu nerwy, kryło się najwyraźniej coś więcej. Hans wydawał się n a p r a w d ę wierzyć w nazistów”. Ta wiara w nazistów, która niecałe osiemdziesiąt lat temu opanowała Niemcy, doprowadziła do wybuchu Drugiej Wojny Światowej. Okrucieństwo, jakiego na podbitych narodach dopuszczali się hitlerowcy do dziś wzbudza przerażenie. Kim byli ludzie, tak bardzo zaprzyjaźnieni ze sztuką i muzyką, potrafiący z zimną krwią i bez żadnych wyrzutów sumienia, posyłać ludzi do gazu, wcześniej okradając ich ze wszystkiego co posiadali? Kim były ich rodziny, które wiedząc o bydlęcych wagonach, obozach koncentracyjnych, głodzie, zarazach i rozpaczliwych próbach przeżycia w warunkach niegodnych nawet szczura, milczeniem godziły się na wszystko w zamian za życie w luksusie? W 1991 roku w Niemczech ukazała się „Moja niemiecka Matka”, książka Niklasa Franka, najmłodszego syna „Rzeźnika Polski”, Hansa Franka. Autor poddaje surowej ocenie postawę swoich rodziców-zbrodniarzy. Z ogromną złością komentuje ich zachowanie, a nawet listy. Mając dostęp do wieku źródeł, dokumentów, dzienników, artykułów i wspomnień Frank odtwarza wczesną młodość rodziców i intencje, którymi kierowali się w życiu. I nie pozostawia złudzeń: rodzice byli pazernymi i zakłamanymi konformistami, nie kierującymi się w życiu żadną moralnością. „Moja niemiecka Matka” jest próbą poradzenia sobie z poczuciem winy, którą obarczono prawie cały naród niemiecki, w szczególności rodziny największych zwyrodnialców. „Nie można żyć normalnie ze świadomością, że ojciec został powieszony” – po latach wyznał Niklas Frank w reportażu „Jestem synem ludobójcy”. Można natomiast wiele rzeczy przelać na papier, a Niklas Frank robi to w mistrzowski sposób. Śmiałe opisy, czasem przechodzące w naturalizm, sarkastyczne uwagi, złość i żal przebijająca się przez wszystkie akapity – tylko syn mógł zdobyć się na takie ukazanie rodziców. Nie mogąc znaleźć żadnego usprawiedliwienia dla ojca wspierającego bestialskie ludobójstwo, milczenia oraz intryg wyniosłej i mściwej matki, przedstawił ich niczym Heroda i Herodiadę. Nie znał dla nich litości. Podobnie jak hitlerowcy dla swoich ofiar. „Moja niemiecka Matka” nie jest książką historyczną, ale pomaga uzupełnić czytelnikowi obraz Niemiec ubiegłego stulecia. Oprócz sylwetek dygnitarzy III Rzeszy Niemieckiej, Frank do swojej książki przemyca wiele wątków związanych z panującymi stosunkami społecznymi – zmiany podejścia Niemców do Żydów, opinie o Hitlerze i jego partii oraz życie i machinacje elit niemieckich w czasie trwania i po II Wojnie Światowej. Książka Franka, jako próba rozliczenia się z historią, wywołała burzę w Niemczech. Przerwała tabu związane z rozliczeniem Wojny w rodzinach i całym narodem. Dzieci splamionych krwią rodziców nawet teraz muszą sobie razić z historią i oskarżeniami. Niklas wraz ze starszym bratem Normanem wzięli na siebie odpowiedzialność, którą powinni wziąć na siebie ich rodzice. „nie chowają głów w piasek. Nie obawiają się konfrontacji z przeszłością. Wprost przeciwnie – szukają jej” – pisali w książce „Noszę jego nazwisko. Rozmowy z dziećmi przywódców III Rzeszy” Norbert Lebert i Stephan Lebert. Wprawdzie ich ojciec, Generalny Gubernator, przed Międzynarodowym Trybunałem Wojskowym przyznał się do części popełnionych zbrodni niemieckich, ale nie uchroniło go to od kary śmierci. Natomiast matka, władcza prostaczka z niewielkiej miejscowości Forst, nie mieszała się w politykę bezpośrednio: życie w luksusie było najważniejsze. Pozostali ludzie, nawet ci Żydzi, z którymi robiła interesy przed Wojną, nie mieli dla niej takiego znaczenia jak biżuteria i drogie futra. Całą Wojnę udawała, że nic nie dzieje się złego. Podobnie do Pani Ministrowej czytelnik nie widzi bestialstwa jej męża i pozostałych morderców - słyszy tylko drobne pogłoski o obozach koncentracyjnych, ale długo się nad nimi nie zastanawia – podąża za nowymi zachciankami Pani Frank i poznaje nowe kochanki „Króla Polski”. „Moja niemiecka Matka” jest jedną z najodważniejszych przedstawień zbrodniarzy wojennych. Frank zdejmuje piękne maski rodziców, pod którymi kryje się cynizm, wyrachowanie, pazerność, żądza władzy, poczucie wyższości, okrucieństwo i bezwzględność osiągnięcia celu. Pozornie nic nowego, ale książka nie pozwala od siebie oderwać oczu i na długo nie daje o sobie zapomnieć. Recenzja z portal-pisarski.pl