Niewola zaklęta w dźwięku – „Cisza w Pradze”

13 maja 2019 Katarzyna Aksamit Brak Komentarzy

W poszukiwaniach sensu, w dążeniu do „prawdy uniwersalnej”, w analizie absolutu przeważnie chodzi o odwrócenie ustalonego porządku, o wykolejenie pociągu normatywnych zasad, o pewnego rodzaju twórczą anarchię.

Miasto jest pełne gniewu, emocji, hałasu, a więc, aby je uratować przed ostateczną zagładą, należy najpierw zaprowadzić ład oparty na ciszy absolutnej. Tej z tzw. piwnicy świata, czyli z dna Rowu Mariańskiego, z najgłębszego miejsca na ziemi. Wyłączyć dźwięk w mieście. Uspokoić gwarną i tętniącą życiem Pragę. Uwielbiam w ten sposób skonstruowane historie. Zapis losów pozornie przypadkowych ludzi, którzy mijają się na ulicy, w drzwiach restauracji, w środkach komunikacji miejskiej. Jasnym jest, że ich istnienia  w pewnym momencie się skrzyżują, że jakoś na siebie nawzajem wpłyną. I kiedy nadchodzi w końcu moment kulminacyjny, mówimy sobie wprost – przecież to było w jakimś tam stopniu oczywiste. Poplątane ludzkie drogi, misternie utkana intryga zbiegów okoliczności, czarny humor przeznaczenia. I ponura, przygnębiająca projekcja samotności w tłumie. A w tle pusty tramwaj, który zdaje się być prowadzony przez ogromnego białego psa, alkoholik rozmawiający z duchem zmarłej żony, i migawki z wojny w Iranie. Awangarda w czystej postaci. Nietuzinkowa treść uzbrojona w brutalną szczerość prostego, potocznego wręcz języka. Zabójcze połączenie! Niewiarygodnie mocny przekaz.

Efekt placebo

W książce czeskiego Autora niemalże na każdym kroku sięga się po zamienniki. I nieważne, czy chodzi tu o narkotyk, do którego w danym momencie nie ma dostępu, czy też o relację mającą leczyć deficyty i traumy z przeszłości. Bezwiednie mijający się na ulicach Pragi bohaterowie są przede wszystkim potwornie samotni. Całe otoczenie sprzyja natomiast ponuremu snuciu się we mgle. Bez celu. Bez sensu. Tym co daje im wszystkim chwilową ulgę najczęściej jest dźwięk, muzyka, hałas. Krótkotrwałe zaspokojenie najpilniejszych potrzeb. Zbliżenia, z których nigdy nie będzie głębszej relacji. Zakochania, które tworzą nieuleczalne traumy. Ból, który natychmiast trzeba uśmierzyć. Ból stawiający pod ścianą. „… Pościelił i zajrzał do pokoju żony. Czeka, czy może ją usłyszy. Może ją zobaczy. Ale nikogo tu nie ma, tylko jej sweter na oparciu krzesła. Kilka książek. Budzik. Jak wtedy kiedy odeszła…”. Chwilowe ukojenie zdaje się być konieczne w tej plątaninie emocji i dramatów, jednak to właśnie te ucieczki w stronę upragnionej ulgi są przedstawione jako droga do ostatecznej zguby. Dźwięk jest bowiem nieczysty, skalany, zagłuszający to, co prawdziwe. Dlatego właśnie wolność tkwi w ciszy. Wszystko zmierza w stronę apokaliptycznego oczyszczenia, w stronę milczenia absolutnego. I kiedy w końcu dochodzi do sytuacji kreowanej na kulminacyjny kataklizm, każdy z bohaterów zostaje mentalnie obnażony. Emocje kipią i ostatecznie znajdują swoje ujście. Ludzkie losy mieszają się bezczelnie. Na zgliszczach powstaje coś nowego. Tramwajarz, uzależniona od wielu rzeczy nastolatka, pracownica poważnej instytucji europejskiej, Amerykanin robiący w Pradze błyskotliwą karierę adwokacką… Wszyscy próbują uciec przed swoim strachem, wszyscy zadowalają się aplikowanym zewsząd placebo. W momencie prawdy natomiast stają się kompletnie bezbronni. Genialny zabieg stylistyczny. Genialnie skonstruowane portrety psychologiczne postaci. Prosta i boleśnie uniwersalna szczerość.

Jak u Almodovara

Nie, nie przesadzam. Właśnie taki klimat panuje w powieści. Pierwszym moim skojarzeniem był film Porozmawiaj z nią. Zwłaszcza związki wydają się być tutaj bardzo podobne. Coś w nich zgrzyta, coś mocno nie pasuje. Są w pewien sposób patologiczne i jednocześnie bardzo mocno uzależniające. Ludzka potrzeba bliskości zostaje niejednokrotnie zaspokajana pustym pod względem głębszych uczuć spełnieniem fizycznym. Brutalnie i bezwzględnie rysują się wszystkie z założenia niemożliwe do realizacji sposoby komunikowania się w relacji. Pamiętacie w filmie Almodovara  dziewczynę w śpiączce i opiekującego się nią chłopaka? To jednostronne zaangażowanie połączone z bezwzględnie wymownym milczeniem… Powieść każe czytelnikowi zadać sobie podobne pytania, stawić czoło niemalże identycznym dylematom. Czy porozumienie międzyludzkie w ogóle jest możliwe? Czy w całej swojej egocentrycznej i skomplikowanej złożoności jesteśmy w stanie zrozumieć drugiego człowieka? Autor daje nadzieję uczuciom rodzącym się na zgliszczach starego porządku, ale jednocześnie bardzo wyraźnie zaznacza, że obecność pewnego rodzaju zniszczeń jest niezbędna. Tak więc słowem kluczem rzeczywiście staje się cisza…

Opowieść  jest nostalgiczna, posępna, w niektórych momentach również nacechowana groteskowo. Nastrój wzmacniają migawki z wojny. Ciche, głuche, snujące się powoli na ekranach ignorowanych przez wszystkich telewizorów. Prosta w warstwie językowej narracja kryje potężną treść. Książkę czyta się szybko i rytmiczne, a całość bezpardonowo wwierca się w pamięć. Po jej lekturze zostaję z pytaniem  – czy nie byłoby jednak dobrze spotkać gdzieś przypadkiem Vladimira, który poza moją wolą i świadomością, przetnie kabelek od ogłuszających słuchawek, a tym samym podaruje mi wolność ? Czy nie warto byłoby stanąć twarzą w twarz z ciszą? Nie, nie będę tego tłumaczyć ani wyjaśniać, to zadanie książki, do której czytania gorąco zachęcam. Powiem tylko, że Czesi są absolutnie genialnymi pisarzami, że każda wycieczka w te rejony jest strzałem w dziesiątkę, że warto sięgać po ambitną literaturę. Resztę natomiast niech pochłonie cisza…

Brak Komentarzy

Odpowiedz

NAJNOWSZE WPISY

NEWSLETTER

Planujesz czytać więcej książek, ale nie masz pomysłu jakich? Chcesz śledzić wydarzenia czytelnicze? Potrzebujesz pomocy w ocenie własnej twórczości? Z NAMI TO WSZYSTKO JEST MOŻLIWE! Bądź na bieżąco z artykułami, zapisując się do newslettera.

Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celu wysyłki wiadomości typu Newsletter oraz potwierdzam, że zapoznałam/em się z informacjami dla subskrybentów usługi Newsletter i informacjami o Ochronie Danych Osobowych.

×