POJECHAŁEM TAM MOTOCYKLEM ZE SKRZYDLEWSKIM. GRZEBAŁEM SIĘ W SZCZĄTKACH SZYBOWCA, OBOK LEŻAŁ PILOT PRZYKRYTY SPADOCHRONEM. TO BYŁO STRASZNE. PILOT DO KOŃCA NIE STRACIŁ PRZYTOMNOŚCI UMYSŁU. URUCHOMIŁ AWARYJNY ZRZUT LIMUZYNKI. WYSKOCZYŁ I OTWORZYŁ SPADODOCHRON. ZA NISKO. WTEDY DECYDOWAŁY UŁAMKI SEKUND… ODPADŁO NAJPIERW JEDNO SKRZYDŁO, PÓŹNIEJ DRUGIE. KADŁUB POCZĄTKOWO KOZIOŁKOWAŁ. WÓWCZAS CIAŁO MOŻE BYĆ 5-6-KROTNIE CIĘŻSZE NIŻ NORMALNIE. RUSZYĆ RĘKĄ TO PROBLEM. PÓŹNIEJ KADŁUB POSZEDŁ PIKĄ W DÓŁ. SPADAŁ SZYBCIEJ NIŻ SPADAŁBY CZŁOWIEK. KADŁUB MA PRZECIEŻ AERODYNAMICZNY OPŁYWOWY KSZTAŁT. TO JUŻ BYŁ LOT POCISKU. GDY PILOT ZRZUCIŁ LIMUZYNKĘ, PĘD POWIETRZA „PRZYLEPIŁ” GO DO SIEDZENIA. OD MOMENTU GDY JUŻ WIEDZIAŁ, ŻE MUSI SKAKAĆ, DO MOMENTU ŚMIERCI MINĘŁO MAKSYMALNIE 10 SEKUND. LICZYŁY SIĘ WIĘC UŁAMKI SEKUND. PRZED SKOKIEM TRZEBA WYKONAĆ KILKA CZYNNOŚCI. KAŻDA Z PRECYZJĄ I SZYBKOŚCIĄ DOSKONAŁEGO AUTOMATU… [Z OKŁADKI]