Tom II, G-L - 691 s.
Tom III, M-O - 640 s.
Tom IV, P - 735 s.
Tom V, R-T - 758 s.
Tom VI, cz. 1, U-W - 684 s.
Tom VI, cz. 2, X-Ź - 1219 s. Dzieło Lindego jest pierwszym jednojęzycznym słownikiem polszczyzny, opatrującym wyrazy polskie objaśnieniami i cytatami z dzieł polskich autorów. Jest zarazem słownikiem wielojęzycznym, a także historyczno-etymologicznym. Linde oparł się namowom członków Towarzystwa Przyjaciół Nauk, aby opracować słownik normatywny, dający jedynie przykłady wzorowego języka, ale ze względu na ograniczoną znajomość literackiej polszczyzny (por. Matuszczyk 2006: 67–75) zgodził się, by pewne informacje normatywne zostały wprowadzone do słownika przez korektorów. Słownik zawiera ok. 60 000 haseł, w tym ok. 2000 nazw własnych i ok. 5000 nazw wymyślonych przez autora (z ich pomocą Linde chciał uzupełnić luki leksykalne w polszczyźnie, mało istotne zresztą, które zauważył, porównując język polski z innymi językami słowiańskimi). Liczba ekwiwalentów innosłowiańskich wynosi ok. 250 000 (Linde nadmiernie jednak rozdrobnił języki słowiańskie na dialekty). Cytatów, przytoczonych ze wskazaniem źródła, jest w słowniku ok. 200 000, autor wybrał je z prawie 850 tekstów ok. 400 autorów. W zakresie definicji polegał Linde na słownikach Knapiusza i Troca, a często wyręczał się cytatem, nie zawsze wskazując źródło. Cytaty, nawet te ze wskazanym źródłem, modyfikował, np. skracał, tak aby lepiej ilustrowały znaczenie (nad względy filologicznej wierności przedkładał bowiem ich praktyczną użyteczność). Informacje bibliograficzne nie zawsze podawał dokładne, czasem cytował późniejsze, a więc mniej wiarygodne wydania zamiast pierwszego, popełniał też nieścisłości w materiale porównawczym z innych języków słowiańskich (być może obciążają one konto jego doradców, gdyż Linde nie znał innych języków słowiańskich poza polskim). Ciężar tych zarzutów jest jednak niewielki w porównaniu z wielkością i rangą słownika. ►Linde po raz pierwszy wykorzystał na taką skalę teksty źródłowe – wyrazy i przykłady ich użycia czerpał z druków, rękopisów, a nawet z mowy potocznej i uwiarygodnił w słowniku przez wskazanie źródła. Są w jego słowniku wyrazy, których nie zdefiniował, a zilustrował cytatem. Choć jako pół Szwed, pół Niemiec z urodzenia mógł takie postępowanie uznać za wygodne (a nawet nieuniknione), uzasadnił je w sposób, który i dziś trzeba ocenić jako nowoczesny – mianowicie autorytetem tekstów, będących pewniejszym źródłem informacji o języku niż intuicja leksykografa. Nie przeszkodziło to Lindemu cytaty skracać i w inny sposób modyfikować, traktował je bowiem jako dowód na istnienie słowa, a także jako wygodny sposób objaśniania znaczeń (niektóre jego definicje to w istocie kryptocytaty z tekstów źródłowych), nie zaś jako instrukcję użycia wyrazu. ►Nowością w stosunku do wcześniejszych słowników było także silniejsze rozczłonkowanie znaczeń (z jednoczesną dbałością, aby nie mylić znaczeń systemowych z przygodnymi kontekstowymi) oraz wydzielenie użyć przenośnych i utartych związków wyrazowych. ►Innym novum było konsekwentne stosowanie bezokolicznika jako wyrazu hasłowego dla czasowników zamiast używanej wcześniej 1. osoby czasu teraźniejszego lub przyszłego prostego. Autor, Samuel Bogumił Linde (1771–1847), urodził się w Toruniu w rodzinie mieszczańskiej. Jego ojciec był szwedzkim imigrantem, matka torunianką pochodzenia niemieckiego. Linde studiował teologię i języki klasyczne w Lipsku, następnie pracował w uniwersytecie lipskim jako lektor języka polskiego (mimo że sam – wychowany w środowisku niemieckojęzycznym w Toruniu – nie uważał polszczyzny za swój język ojczysty). W Lipsku związał się z emigracją polską i w tym czasie powziął zamiar opracowania słownika polsko-niemieckiego i niemiecko-polskiego. Punktem wyjścia był dlań słownik Troca, z którego robił wypisy, wzorował się też na niemieckim słowniku Adelunga. W okresie insurekcji kościuszkowskiej przebywał w Warszawie, gdzie zbierał materiały do słownika w bibliotekach. W latach 1795–1803 pracował jako bibliotekarz w domu J. M. Ossolińskiego w Wiedniu: porządkował i powiększał jego księgozbiór, a z książek korzystał w pracy nad słownikiem, którego główny zrąb powstał w tym okresie. W dyskusjach z Ossolińskim i z uczonymi slawistami zmieniła się wówczas koncepcja słownika: miejsce słownika przekładowego zajął w planach Lindego słownik narodowy, obejmujący trzysta lat mowy polskiej, od XVI po początek XIX w. W 1803 r. przeniósł się Linde do Warszawy, gdzie objął kierownictwo nowego liceum założonego przez władze pruskie (stanowisko to piastował aż do emerytury). Zasiadał też we władzach innych instytucji oświatowych, łącząc działalność administracyjną i dydaktyczną z pracą leksykograficzną i naukową. Jego główne dzieło, Słownik języka polskiego, spotkało się z wielkim uznaniem i przyniosło autorowi szereg zaszczytów, m.in. okolicznościowy medal, członkostwo honorowe dwóch polskich uniwersytetów i kilku zagranicznych towarzystw naukowych, a nawet szlachectwo (Linde otrzymał herb Słownik). Późniejszych ambitnych projektów naukowych, zwłaszcza słownika ogólnosłowiańskiego i wielkiego słownika porównawczego rosyjsko-polskiego, nie zdołał jednak Linde zrealizować.