Tom I - 1894 r. , 299 s.
Tom III - 1895 r. ,357 s.
Tom IV - 1895 r. , 265 s.
Tom V - 1895 r. , 274 s.
Pisze znowu św. Jan Klimak, że w jednym klasztorze blisko Aleksandrii był pomiędzy modelami tamecznymi, kucharz, który mimo nadzwyczajną pracę, gdyż codziennie gotował dla dwustu trzydziestu zakonników, nie licząc w to obcych przychodniów, zostawał przecież w ciągłym niemal skupieniu ducha i rozrzewnieniu pobożnym aż do łez. Zdjęty podziwieniem dla człowieka tak bogobojnego, przy całodziennej pracy, zapytał go św. Jan, jakim sposobem wśród tylu zatrudnień, utrzymać zdoła swój pokój wewnętrzny i dar łez; na co bogobojny mnich po niejakim wahaniu się i oporze tak odpowiedział: zawsze wyobrażam sobie, iż Bogu a nie ludziom służę, przeto nie myślę o spoczynku; a ten materialny ogień, który mam ciągle przed oczyma, łzy mi wyciska i przywoływa myśl, ciężkość i gwałtowność piekielnych płomieni.
Dzieło pod napisem: O Doskonałości Chrześcijańskiej przez Alfonsa Rodrigueza, kapłana Towarzystwa Jezusowego, w języku hiszpańskim, osobliwie dla osób stanu zakonnego napisane, przez uczonych zostało uznane za najdoskonalsze w tej materii, i dlatego wkrótce prawie na wszystkie języki europejskie przełożone. Gdy zaś tłumacz francuski, to tak ważne dzieło zastosował do użytku osób świeckich, i przez to uczynił je jeszcze korzystniejszym, przeto pożądaną jest rzeczą, aby i w języku polskim jak najprędzej ukazać się mogło.
Dzieło pod napisem: O Doskonałości Chrześcijańskiej przez Alfonsa Rodrigueza, kapłana Towarzystwa Jezusowego, w języku hiszpańskim, osobliwie dla osób stanu zakonnego napisane, przez uczonych zostało uznane za najdoskonalsze w tej materii, i dlatego wkrótce prawie na wszystkie języki europejskie przełożone. Gdy zaś tłumacz francuski, to tak ważne dzieło zastosował do użytku osób świeckich, i przez to uczynił je jeszcze korzystniejszym, przeto pożądaną jest rzeczą, aby i w języku polskim jak najprędzej ukazać się mogło.
Autor..
Bóg odebrał mu wszystko, aby dać samego siebie. Tymi słowami można by określić pełną wyrzeczeń i bólu drogę hiszpańskiego świętego Alonso Rodrígueza. Od dziecka marzył on o kapłaństwie, ale jak wiadomo, Pan Bóg doświadcza tych, których miłuje – dał więc odczuć swemu słudze, iż los człowieka na ziemi jest igraszką życia i śmierci, pierwiastków duchowych i nieubłaganej materii.
Pochodził on z zamożnej kupieckiej rodziny. Jego ojciec, Diego Rodriguez, prowadził przedsiębiorstwo tekstylne w Segowii, zaś matka Maria, z domu Gómez, zajmowała się wychowaniem dzieci. Od dziecka dorastał również pod troskliwą opieką duchową, bowiem do pierwszej Komunii Świętej prowadził go sam błogosławiony Piotr Faber, bliski współpracownik świętego Ignacego z Loyoli.
Po ukończeniu szkoły wyjechał do Alkali (Alcalá de Henares), aby kontynuować edukację na uniwersytecie założonym tam przez arcybiskupa Toledo Francisco Jimenez de Cisneros. Czas był niezwykle sprzyjający, Alkala bowiem, w której zaprojektowano pierwsze miasto uniwersyteckie, stanowiła – i stanowi do dziś – ważny ośrodek akademicki, a do tego był to okres wielkiego rozkwitu Hiszpanii po ostatecznym tryumfie Królów Katolickich nad islamem, z którym przez wieki chrześcijanie toczyli walkę na Półwyspie Iberyjskim.
Mniej sprzyjająca okazała się wszakże domowa sytuacja Alfonsa. Zmarł jego ojciec, co oznaczało konieczność powrotu do domu i objęcia zarządu nad rodzinnym interesem. Była to pierwsza próba Opatrzności. Przyszły święty podjął obowiązki świeckiego życia. W roku 1560 pojął za żonę Marię Suarez i żył z nią szczęśliwie… dopóki po raz drugi nie został doświadczony przez Opatrzność Bożą. Po siedmiu latach małżeństwa zmarła ukochana żona, a do tego dwójka dzieci.
Wobec cierpienia, jakie przeżywał osamotniony nagle kupiec Rodríguez, odnowiło się w jego duszy dziecięce pragnienie służby Ołtarza. Choć dobiegał już czterdziestki, postanowił zostać księdzem i to w zgromadzeniu jezuitów, w którym, jak wiadomo, formacja kapłańska trwa wiele lat. Sprzedał rodzinny majątek i przedsiębiorstwo i rozpoczął studia filozoficzno-teologiczne w Walencji.
Wydawać by się mogło, że jest już na dobrej drodze do spełnienia swego najgłębszego pragnienia, lecz czekała go jeszcze jedna próba, po której dopiero miał odkryć i owocnie spełnić swoje powołanie. Okazało się, że miał zbyt wielkie braki w wiedzy i nie poradził sobie ze studiami. Nie zniechęcił się jednak, lecz wstąpił do nowicjatu ojców jezuitów, by zostać jedynie skromnym bratem zakonnym, rezygnując z aspiracji do przyjęcia namaszczenia kapłańskiego.
Uznając wolę Bożą i w tej przeciwności, zaskarbił sobie wielkie miłosierdzie Boże, dzięki któremu stał się duchownym prawdziwie świętym, dającym przykład całemu otoczeniu, a w końcu wyniesionym do chwały ołtarzy. Zamieszkał w domu zakonnym w miejscowości Palma na Majorce i do końca życia pełnił tam funkcję furtiana.
Żywot jego z pozoru nie odznaczał się niczym szczególnym. Był jednostajny i pozbawiony pełnienia spektakularnych dzieł apostolskich czy nawet zwyczajnej posługi duszpasterskiej. W jego pokornym sercu zasiał jednak Bóg ziarno głębokiej duchowości, rodzące owoc wspaniałego życia mistycznego i ascetycznego. Wiele osób odwiedzających siedzibę zakonu nie wkraczało nawet do jej wnętrza, lecz zatrzymując się przy furcie odbierało od świątobliwego brata cenne rady, pouczenia i pocieszenia. Tam błogosławiony Piotr Klawer, przyszły misjonarz w Brazylii, miał usłyszeć słowa: „Iluż ludzi leniwych mogłoby być apostołami w Ameryce. Smuci fakt, że miłość Boża nie popycha ich do przebycia mórz, które potrafiła przebyć ludzka chciwość! Czyż tamte dusze nie są warte życia Bożego?”.
W takim żywocie niepozornym, umartwionym i pełnym modlitwy święty Alonso Rodríguez dożył osiemdziesiątego czwartego roku życia, dając wspaniały przykład, że świętość nie musi wcale rzucać się w oczy i wyrażać w sławnych uczynkach czy dziełach, lecz że najmilsze Panu Bogu jest posłuszeństwo Jego woli, otwarcie serca na działanie Jego łaski i swoista „elastyczność” w stosunku do wyroków Jego Opatrzności – za co wynagradza dobrem przekraczającym wszelkie dobro i szczęśliwością wieczną. Kościół oddaje cześć hiszpańskiemu zakonnikowi za sprawą beatyfikacji ogłoszonej przez papieża Leona XII w roku 1825. Formalności związanych z kanonizacją dopełnił zaś Leon XIII w roku 1888.