Adam Stanisław Krasiński, SP (ur. 24 grudnia 1810, gubernia wołyńska, zm. 9 maja 1891, Kraków) – biskup wileński i pisarz polski. Służbę duchową zaczął w zakonie pijarów, a po jego kasacji na terenie Litwy, przeszedł w szeregi duchowieństwa diecezjalnego. Związany z parafią katedralną w Wilnie. Jako biskup wileński nie był zwolennikiem powstania styczniowego, ale też odmówił poparcia władz carskich, w efekcie czego przebywał na zesłaniu od 1863 do 1882. Zesłano go do europejskiej części Rosji, do miasta Wiatka. Po zwolnieniu z zesłania, wobec zakazu powrotu do Wilna, udał się do Krakowa, gdzie do końca życia przebywał w klasztorze pijarów, pisząc prace naukowe z zakresu filologii polskiej, tłumacząc rzymskich pisarzy oraz pisząc poezje. Po śmierci spoczął na Cmentarzu Rakowickim. Główne dzieła: - przekład Sztuki rymotwórczej Horacego (1835) - Gramatyka polska dla dzieci (1839) - Noworocznik literacki (1835, 1838 i 1843) - Słownik synonimów polskich (1885, 2 tomy) - Aforyzmy, wierszowane (1888, II. wyd. 1906) - Wspomnienia (1901). Fragment wstępu: "Wiek dziewiętnasty, jak w innych gałęziach wiedzy ludzkiej, tak i na polu badań językowych, olbrzymie zrobił postępy. Nie hipotezą już, ale naukową jest prawdą, że wszystkie indo - europejskie języki są odroślami jednego aryjskiego drzewa, z których w przeciągu wieków, pod rozmaitem niebem, na rozmaitym gruncie i przy rozmaitych wpływach klimatycznych, rozrosły się tysiącoletnie dęby, zostające z sobą w pokrewieństwie, ale tak już dalekiem, że je ledwie naukowa genealogia w zamierzchłej przeszłości wygrzebać potrafiła. Z dzisiejszego też stanowiska uważany język, nie jest to już prosty i dowolny zbiór wyrazów, ale organizm mający swoje budowę, swoje życie, swoje prawa, nareszcie swoje historyą i filozofią. Stopień cywilizacyi narodu, a nawet jego obyczaje, charakter i sama logika, jak w zwierciadle , odbija się w jego języku. Naród stojący na nizkim stopniu rozwoju, Który jak dziecię o wielu jeszcze rzeczach pojęcia nie ma, a delikatniejszych uczuć lub odcieni nie rozumie, nie potrzebuje też na ich oddanie wyrazów, i nie ma ich zwykle w swoim języku. W miarę zaś, jak się jego umysłowa sfera rozszerza, jak się massa jego wyobrażeń pomnaża , jak umysł jego gruntowniej i wszechstronniej rzeczy poznaje, tworzą się albo przyswajają nowe wyrazy, których nawet epoka nieraz historycznie oznaczyć się daje. Słusznie tedy powiedział Lihelt: że na języku kilkunastowiekowym, jak na warstwach ziemi, odróżnićby można cechę narodu w każdym wieku. Nie tu miejsce rozwijania tej myśli , któraby mogła być treścią bardzo zajmującej rozprawy. Zastanowimy się tylko chwilkę nad tem, co jest przedmiotem niniejszej pracy, to jest: nad synonimami. Nic niema w całem dziele stworzenia, coby według pewnych odwiecznych praw się nie działo; chociaż nieraz niemało wieków, upłynie nim znajdzie się człowiek, który w tej wielkiej księdze jedne przynajmniej kartę przesylabizować potrafi. Ma też swe prawa i język; bo on nie jest jakimś chaosem, ale ciałem uorganizowanem, którego członkami są wyrazy, czyli znaki służące do malowania myśli i uczuć ludzkich. Długo jednak naród mówił i pisał swoim językiem, nim się znaleźli ludzie, którzy ten język objąć jako jedne całość, a ukryte w nim prawa wyśledzić i uporządkować zdołali; to jest: nim się utworzył słownik i gramatyka." Tom obejmuje hasła od A do Pysznić się.